poniedziałek, 24 listopada 2014

O myśleniu i o Szekspirze.

Post na szybko, bo muszę gdzieś pozbyć się tych myśli i ruszyć z pisaniem esejków.

Myślenie sprawia mi dużo problemów. Samo w sobie, tak na surowo. Po pierwsze, jest męczące. Po drugie, w 99% przypadków doprowadza do katastrofalnych wniosków albo w ogóle do niczego pożytecznego nie prowadzi. Po trzecie, jest męczące. Już to mówiłam, tak? Po czwarte, nie mogę się skupić na robieniu, bo ciągle myślę. 
 
Przez to, że za dużo myślę, to często nic nie robię. Nie dlatego, że mi się nie chce czy coś (chociaż czasami mi się nie chce), ale czasami myślę o tym, że nie wiem od czego zacząć, jak się za to zabrać, kiedy się za to zabrać, że już jest za późno, żeby się za to zabrać. Generalnie jak nie mam problemu, to sobie go stworzę. A potem rób wszystko na ostatnią chwilę, bo taki wielki z ciebie myśliciel. (?!)


Wyłączyć mózg, proszę. Zrestartować pamięć. Z poukładaną kartoteką i aktualnym archiwum. Wyrzucić niepotrzebne akta. Po co mi twoja twarz w mojej głowie? Po co mam pamiętać o tym, że istniejesz? Wywalić. Zutylizować. Podejmie się ktoś trudnego zadania? Mamy ochotnika? Chce ktoś poukładać w szufladkach wszystkie moje myśli? Zapłacę. Bo mam ich za dużo, a mózg za mały.

I to nie są jakieś głębokie przemyślenia i refleksje. To są zwyczajne pierdoły typu: "Znowu muszę iść do kuchni, ugotować obiad, super, a potem jeszcze pozmywać." albo "Znowu skończyły się banany, znowu muszę iść do sklepu i czekać następne pięć dni aż dojrzeją" albo "Chce mi się spać." albo "Bardzo. Chce. Mi. Się. Spać."


 Jak widać, życie jest trudne. Myślenie nie pomaga. Na każdym kroku muszę sobie powtarzać dlaczego to robię i po co to robię. No w każdym razie jedno jest pewne, nie robię tego z pasji do przedmiotów studiowanych, a raczej z konieczności.

Z drugiej beczki, bilans mamy dobry. Krok po kroku. Jedna stopa stawiana przed drugą. Małymi kroczkami, tip-topami, na palcach. Nieważne, jak wolno, ale byle do przodu. Dopiero zaczynam.


A to, co już udało mi się zrobić -- muszę przemyśleć, przetrawić i wyciągnąć wnioski i wziąć wskazówki od siebie co chcę zrobić następnym razem. Ale potrzebuję trochę dystansu do pracy nad Szekspirem. Nie wszystko na raz. Czekam na święta, żeby wrócić do musicalu. Zrobię ile się da w ciągu tych trzech tygodni.

Poza tym, umówmy się, ja Szekspira dopiero odkrywam, a to, jak jest uczony w polskich szkołach uważam za totalną bzdurę. Mamy co... Makbeta i Hamleta, i na tym koniec. Osobiście nienawidziłam Hamleta po tym, jak został mi zaprezentowany w liceum i dopiero miesiąc temu przekonałam się do niego, a nawet zafascynowałam

 tumblr_my2btwXb4S1rwwdu5o1_500

Dramaty zostały napisane po to, żeby je oglądać (wystawiać na scenie, okej), nie po to, żeby je czytać. Z Szekspirem jest jak z uczeniem się zaklęcia. Na papierze nie ma magii -- jest tylko formułka, którą musisz jak najszybciej zapamiętać, a potem wstać i wypowiedzieć formułkę na głos. 

Albo po prostu ruszyć dupę do teatru.

Czas iść i zmierzyć się z esejem. Ryszardzie, nadchodzę.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia