wtorek, 15 maja 2018

Mosty

Dziś jest 12 kwietnia 2020. Publikuję kolejny tekst z prywatnych zapisków: 15 maj 2018. Dla celów archiwalnych zachowuję oryginalną datę. Prawdopodobnie pożałuję publikacji tego tekstu, ale uważam, że uzupełnia on historię opowiadaną na tym blogu i powinien tu być. 

Ten wpis był oryginalnie napisany po angielsku, przetłumaczyłam go na szybko na polski. Wpis dotyczy bardzo ważnej dla mnie chwili w momencie, kiedy oddałam pracę licencjacką i za kilka dni miałam wyjechać z Londynu do Stanów, żeby spędzić trochę czasu z ciężko chorującą babcią. 

Jest to chyba najbardziej filmowa rzecz jaka mi się przytrafiła w życiu. 

Myślcie o tym, co chcecie, ale prawda jest taka, że jest coś głęboko symbolicznego w przekraczaniu mostu, zwłaszcza, jeśli przekraczacie go razem z kimś.

To może krótko przedstawię symbolikę mostu: Pokonywanie przeszkody, czegoś, co potencjalnie jest niebezpieczne jak np. rzeka, w której mógłbyś utonąć. Przemiana, przekształcenie. A kiedy już przekroczysz most, to jesteś w lepszym miejscu od tego, w którym byłeś wcześniej, a przynajmniej taka jest idea mostów.

Bóg mnie czasami zadziwia.

Właśnie sobie zdałam sprawę z tego teraz, że spotkałam się z nim w punkcie A, w St. Paul’s Cathedral (ze wszystkich możliwych miejsc), i podążałam za nim, ale jego szlak powiódł nas do nikąd. Brama była zamknięta, więc ja przejęłam prowadzenie.

‘Nie, nie, ja podążam za tobą teraz,’ powiedział i przeszliśmy przez otwartą bramę, a potem przez przejście dla pieszych. I tam właśnie byliśmy, przechodząc razem przez Millenium Bridge, rozmawiając o mostach różnego rodzaju.

Mruczał coś na temat widoku z Millenium Bridge i jak bardzo go lubił.
‘Ja też.’
Ponieważ mój na ogół bogaty zasób słownictwa jest zawstydzająco ograniczony do dwóch słówek za każdym razem, kiedy znajduję się w jego atmosferze; jego wodzie kolońskiej. Jego uśmiechu, jego śmiechu, spojrzeniu w jego oczach.

Przeszliśmy przez ten most razem. Czy jest coś bardziej symbolicznego w prawdziwym życiu, niż przejście przez most? Czy nie? Zwłaszcza, jeśli twoim punktem startu jest St. Paul’s Cathedral, konkretnie ogród, i przeprawiacie się razem z jednego brzegu rzeki na drugi. Przeprawiacie się razem nad Tamizą, a kończycie podróż w teatrze Szekspira (Shakespeare’s Globe).

Gdyby to był film, ten moment byłby idealnym początkiem albo sceną końcową, ale wolę chyba wolę początek. Wolę myśleć o tym w kategoriach nowego początku, niż końca. Znacznie bardziej wolę „witaj” od „żegnaj”. Wingapo. Tak, znacznie bardziej podoba mi się „witaj”.

Myślę o tym, ile razy przechodziłam przez ten most sama, jak to miałam w zwyczaju robić podczas moich samotnych londyńskich spacerów. Za każdym razem wychodziłam na spacer, i prędzej czy później trafiałam w okolice St. Paul’s, w taki czy inny sposób. Za każdym razem przeprawiałam się przez ten most sama, śpiewając mój blues, w deszczu, w nocy, z wiatrem wiejącym prosto w twarz, wysuszającym moje oczy, by zmusić je do wylania łez.

A potem dotarliśmy razem do celu; do Shakespeare’s Globe.

To miejsce było moją bezpieczną przystanią, miejscem, w którym przeżyłam tak wiele śmierci i odrodzeń, gdzie moja nadzieja odżywała, gdzie czułam się kochana i szczęśliwa. Gdzie trzymałam dłoń króla, gdzie moje włosy prawie zostałyby ścięte przez nadwornego ogrodnika. Gdzie czerwona róża wpadła prosto w moje dłonie. ‘Piękna dziewczyno,’ powiedziała z amerykańskim akcentem pani stojąca obok mnie.

I tam byliśmy, rozmawiając o Raju Utraconym Miltona, Hamlecie Szekspira, i o mostach. O Bridge Theatre i o widoku z Millenium Bridge.

I o Bogu. Bóg ciągle wynurza się na powierzchnię w tych naszych pogawędkach.

I rozmawialiśmy o bajkach.*

‘...Genderblind casting. Aktorzy byli obsadzeni bez względu na płeć. Ofelia jest grana przez mężczyznę… ale to chyba nie twoja bajka?’
‘Nie, to jest moja bajka: robienie Szekspira w sposób nietradycyjny.’

‘Picie i uspołecznianie się, raczej nie moja bajka.’
Pauza. On myśli przez chwilkę.
‘Co jest twoją bajką?’
Uśmiecham się.
‘Samotne siedzenie w bibliotece. Ze stertą książek. Przechodzenie kryzysu ćwierćwiecza.’
On się śmieje i mówi coś o jego kryzysie wieku średniego.
‘Na zdrowie.’ Odpowiadam.

Czy mu się to podoba, czy nie, jesteśmy w tym razem. Nie wiem dokąd możemy pójść z tego miejsca, ale zależy mi na nim. Nie mogę tylko określić w jaki sposób mi na nim zależy. Ale tę chwilę na moście, naszą chwilę na Millenium Bridge, zachowam w sercu na zawsze.


*W oryginalnej rozmowie używaliśmy frazy ‘it’s not my/your thing’, ale ze względu na znaczenie thing w tym kontekście, przetłumaczyłam to jako bajka. W sumie to tłumaczenie bardziej mi się podoba od oryginalnej rozmowy, którą przeprowadziłam z J.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia