czwartek, 26 marca 2015

Kim jesteś?

Mam taki osobisty żart, kiedy idę do Starbucksa po kawę, przedstawiam się nieswoim imieniem (to właśnie jeden z uroków tej kawiarni, że interesuje ich twoje imię; no i grają jazz, zazwyczaj). Samotne życie trzeba sobie urozmaicać, bo naprawdę nie licząc kilku samotnych wypadów do teatru, szara codzienność bywa bardzo mało ekscytująca. Alkohol nie pomaga. Papierosy też nie. Więc kto mi zabroni bawić się w taki sposób, zwłaszcza, że nikogo to nie krzywdzi, zwłaszcza, że mnie nie znają.

(Tak na marginesie, to okazuje się, że więcej ludzi rozpoznaje mój sztuczny pseudonim "artystyczny", nawet jeśli nie mam twarzy na profilowym na fejbuku. A potem co? Idziesz studiować, zmieniasz imię i nazwisko na autentyczne, dodajesz swój ryj i okazuje się, że jednak nie masz imia, nie masz twarzy, a znajomki cię wyrzucają ze znajomków.)

Zaczęło się to w sumie w Polsce z Beckimi, a ja postanowiłam kultywować tradycję na obczyźnie. I tak chodzę po sojowe latte, czasami irytując się, że nie realizują mojego zamówienia dokładnie i nie przykładają się, i zamiast sojowego latte dostaję obrzydliwe i śmierdzące mleko, po którym zbiera mi się na wymioty. Ale są bardzo mili i zazwyczaj dobrze wykonują swoją pracę.

Czasami nazywam się Nana (albo Nada, albo nawet Naha, jak ktoś ostatnio wymyslił). Czasami Layla (ewentualnie Laila, Lea, Leya, Leyla -- no bardzo ciężko tarfić w Layla). Albo Emily (Emmily). Albo Anna (Ana). (Pisownia taka ciężka.)

Znajoma, z którą mam seminaria z niemieckiego, zapytała mnie któregoś razu bardzo poważnie, czy nazywam się Laila. Parsknęłam śmiechem i wytłumaczyłam jej, o co chodzi. Nie zrozumiała żartu. Dlaczego wszyscy tutaj tacy poważni?

Moja zabawa zaczęła się przeobrażać w coś większego. Czy jestem Naną, czy Nadą? Czy Leyą, czy Lailą? Czy może Emmily?

Czy jestem gitarzystką, czy tancerką? Czy osoba, która nie grała na gitarze od półtora roku może wciąż powiedzieć o sobie, że jest gitarzystką? Czy osoba, która nigdy nie tańczyła i zaczęła dopiero stawiać pierwsze kroki dwa miesiące temu, jest tancerką? Czy osoba, która nie brała udziału w zawodach od dwunastu lat, może powiedzieć o sobie, że jest zawodnikiem? Czy osoba, która zdała prawo jazdy i siada za kółkiem ledwie kilka razy w roku jest wciąż kierowcą? Czy to wszystko zależy, czy może ta sama zasada działa dla wszystkich? Bo skoro o kierowcy, który siada za kółkiem powiedzmy trzy razy w roku, wciąż można powiedzieć "kierowca", to dlaczego o gitarzyście, który od półtora roku nie grał, nie można by było powiedzieć "gitarzysta"?

Jesteś tym, co robisz. A ja obecnie myślę.

Nie ma i nigdy nie było dnia, w którym bym nie pomyślała o graniu. W zasadzie myślę o tym cały czas, to jest jak taki cichy soundtrack myślowy do innych strumieni świadomości. Nawet jeśli nie jest to myślenie pierwszoplanowe, to zawsze jest gdzieś tam w tle. Myślenie w toku.

Czasami znikąd zaczynam sobie przypominać akordy, jakieś budowy skal. Myślę o tym. Na przykład jadę metrem i zastanawiam się, jak to szło, jak wyglądał ten przewrót, jakbym go złapała na gryfie. I wkurwiam się -- zupełnie irracjonalnie i niepotrzebnie -- kiedy nie mogę sobie przypomnieć, jak.

Czy w takim razie jestem pisarką? Krytykiem literackim (haha, pusty śmiech)? Tłumaczem? Aktorką? Wokalistką? Gitarzystką? Czy tylko kolejnym pionkiem w grze? Wystawisz mnie szybko na front, zbijesz mnie szybko, chcąc posuwać grę do przodu.

...może maszyną, która uczy się mówić jak Wy i czuć jak Wy. Która próbuje zrozumiec ludzką naturę i obyczaje. (Niewiele rozumie.)

Kiedy mówię po angielsku jestem kimś innym niż kiedy mówię po polsku. Mam inną osobowość, inną manierę mówienia, inny akcent. Jestem milsza.

Kiedy mówię po niemiecku -- jestem głupsza. A kiedy mówię w ojczystym języku to już w ogóle jestem skończoną idiotką. Jestem wtedy chamską, opryskliwą suką. Zarozumiałym dzieciakiem, który pozjadał wszystkie rozumy i myśli, że tym zawojuje świat i wygra wyścig z czasem i przeciwnościami.
Nie.

Brzmi to jak straszny banał, ale nie wiem kim jestem. Chyba łatwiej mi było w uśpieniu. Nie musiałam się nad tym zastanawiać. (Nie musiałam się wysilać.)

Ach, problemy pierwszego świata. (Szydera, ironiczny uśmieszek i pogarda.)

Może powinnam zająć się czymś bardziej pożytecznym dla ludzkości, a nie że ciągle ja, ja i ja. Mówiłam już, jak nie mam problemu, to sobie go zawsze znajdę, mieć jakąś rozrywkę. Samotne życie trzeba sobie urozmaicać, a szukanie i rozwiązywanie problemów to takie moje ulubione hobby. (W zasadzie to samo szukanie, bo gdybym umiała rozwiązywać swoje "problemy", to nie musiałabym o nich pisać.)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia