piątek, 9 sierpnia 2019

Kryzys ćwierćwieku, epizod 2983

Dziś jest 12 kwietnia 2020. Publikuję kolejny tekst z prywatnych zapisków: 9 sierpnia 2019.

Dla celów archiwalnych zachowuję oryginalną datę. Prawdopodobnie pożałuję publikacji tego tekstu, ale uważam, że uzupełnia on historię opowiadaną na tym blogu i powinien tu być. Tekst oryginalnie był napisany po angielsku, poniżej jest moje tłumaczenie/interpretacja.


A co jeśli kryzys ćwierćwiecza istnieje naprawdę? Nigdy nie pomyślałabym, że będę żyć wystarczająco długo, żeby się o tym przekonać.

Żyję trochę offbeatowo*, na automatycznym pilocie, myśląc sobie, że jest sobota. To nowa normalność.

I myślę o jego ciele na moim. I to uczucie jest przyjemne. Może mógłby być przyjemny dla mojego ciała. To jest to, czego pragnę. Ale co z moją duszą?

Miłość jest zbyt droga. Nie wydaje mi się, żebym mogła sobie na nią pozwolić w dzisiejszych czasach. Zbankrutowałabym. Albo połamałabym sobie serce.

Na co czekam? Jego ciało jest właśnie tam, w zasięgu ręki, odległe o wykonanie jednego telefonu. Jednak samo to wydaje się być zdradą.

Zdradzam samą siebie. Oszukuję tylko po to, żeby zaspokoić: siebie i moją ciekawość i fizyczną potrzebę.

Miłość jest afrodyzjakiem, który roztapia się jak słodki karmel na podniebieniu. Miłość powinna być apetyczna. Ale mój talerz nie jest zrobiony z porcelany. Jest tani i plastikowy.

Być może przywykłam już do tego stanu umysłu. Nie muszę już marzyć. Być może jest to w porządku, żeby kłamać, oszukiwać i kraść. Porzuć wszelkie ideały, zgub sam siebie.

Czy to naprawdę takie przestępstwo? On mógłby być dobry dla mnie.

Ale on nie jest moją Kalifornią. Nie ma tego uśmiechu plaży Malibu. Jego ramiona nie są wielkimi, szerokimi wzgórzami Hollywood obejmującymi kolejną wschodzącą gwiazdę.

A ja wciąż śnię na jawię z oczami szeroko otwartymi. Moje serce jeszcze nie jest naprawione. Jest pokryte szwami idącymi przez środek, gdzie kiedyś była ziejąca rana.

I piję whisky i wino, żeby się zabawić i może zapomnieć. Chciałam Kalifornię, ale jestem tutaj, za stawem. Jestem taka amerykańska w mój własny europejski sposób. A on nie jest amerykański. Chociaż przysięgam, w jego żyłach płynie nowojorska krew.

Chcę zamknąć oczy i obudzić się w słońcu wschodzącym nad falami oceanu. Ale jestem tutaj. Utknęłam gdzieś po środku, żyjąc w wielkim mieście.


*na słabą część taktu

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia