czwartek, 31 sierpnia 2017

23

Dziś jest 12 kwietnia 2020. 

Publikuję kolejny tekst z prywatnych zapisków: 31 sierpień 2017. Dla celów archiwalnych zachowuję oryginalną datę. 

Prawdopodobnie pożałuję publikacji tego tekstu, ale uważam, że uzupełnia on historię opowiadaną na tym blogu i powinien tu być. 


Kawa na ławę. Dzisiaj skończyłam 23 rok swojego życia. I w sumie czy coś ten fakt zmienia? No niespecjalnie.

Nie pisałam dawno, może dlatego mam za dużo destruktywnych myśli w głowie. Albo potrzeba mi seksu (na pewno). Podobno brak seksu prowadzi do depresji i właśnie takich porąbanych myśli, jakie teraz drążą moją rzeczywistość. No niestety nie zanosi się na to, żebym w najbliższej przyszłości pozbyła się tego problemu, więc zostaje pisanie.

Nie wiem, czy to część stresu przed powrotem na studia, czy może proces gojenia (a może jednak brak seksu?), ale nie gram, tylko ćwiczę. A to jest przestępstwo, nie wolno tak. Może dlatego, że dawno nie włączałam przesteru i gram cały czas na cleanie praktycznie i ucze się tych melodii na pamięć, ale jakieś to wszystko takie... Bezbarwne. W sensie ćwiczę. Jest zasadnicza różnica między graniem, a ćwiczeniem. Ale być może właśnie teraz jest na to czas, żeby ćwiczyć.

Wydaje mi się, że powinnam sobie zrobić kilkudniową przerwę od instrumentu, a z drugiej strony żal mi tracić jako-taką sprawność techniczno-artykulacyjną, którą sobie wypracowałam. No i żal stwardniałych opuszków. Ale nie mam, o czym grać i w tym tkwi sedno zagadnienia.

Zawsze się znajdzie coś, ale muzyka... Nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli i nie zawsze to trafia. Może jestem zbyt trzeźwa.

Myślałam właśnie o tym, jak przechodziłam między alejkami w Tesco i dotarło do mnie, że jestem za trzeźwa. Nie chodzi znowu o łagodzenie objawów realizmu alkoholem, ale muzyka nie przemawia do mnie już tak dogłębnie. Dawno nie płakałam... Przy nagraniu. Na żywo płakałam całkiem niedawno, bo na warsztatach. I to jak płakałam... Ale nic mnie nie uderzyło ostatnio, może dlatego właśnie, że moje życie wewnętrzne, choć bardzo bogate, to wciąż jest wybrakowane w pewnych kluczowych kwestiach.

Ból samotności i szeroko pojmowanej egzystencji, jakby zmalał. Odwyk od Ciebie był ciężki, ale od momentu tamtego snu, gdzie moja podświadomość śniła, że Ciebie nie ma, zaczęłam wychodzić na prostą. Nie tęskniłam już tak, serce nie bolało aż tak. Jakby Ciebie mniej. Nie jesteś już kolcem białej róży wbitym w serce, przekręcającym się raz po raz za każdym razem, gdy ktoś wypowie Twoje imię, jesteś raczej jak drzazga, którą pokryła tkanka bliznowa i zrosła się z resztą ciała. Widać Cię przez skórę, jesteś tam, zawsze będziesz, ale nie bolisz.

I może stąd ta bezbarwność? Bo dawno nie dostałam po tyłku od nikogo. Kiedy Pan Wu zapytał, co mi łamie serce, miałam pustkę w głowie. Nie to, żeby mi nic nie łamało serca, ale po prostu na tamten moment byłam po prostu... szczęśliwa? Ostatnie pół roku spędziłam robiąc to, co kocham. Warsztaty dały mi dużo szczęścia, wygoiły bolące miejsca, a teraz po prostu jestem w miejscu, gdzie po prostu jestem zadowolona z życia i rozsiadłam się wygodnie jak królowa na tronie satysfakcji i dobrze mi tam.

Może po prostu potrzebuje zatęsknić ponownie. Albo poczuć coś więcej. Przeżyć coś więcej. A może to mój podświadomy kryzys, że wakacje się skończyły i czas wrócić do żywych. Wybudzić z kilkumiesięcznego snu. Nie wiem.

Mam wybór albo dognę do spodu, albo odstawię gitarę i zobaczę co dalej po kilku dniach. Po prostu czasami potrzebny jest reboot.

Albo ogarnę cokolwiek się dzieje w tej mojej głupiej łepetynie i zacznę bardziej szanować muzykę.

Jak nie wiadomo, co się stało, to prawdopodobnie przestałaś grać bluesa. I pewnie to się właśnie stało. Zrobiłaś się zarozumiała, ego twoje urosło do wielkości wszechświata, a potem dziwisz się skąd to wypalenie. No właśnie stąd. W muzyce nie ma miejsca na ego. Za mało bluesa, za dużo ambicji.

Pamiętaj, każda zaśpiewana melodia ma być jak szept kochanka. A każda pojedyncza nuta zagrana na stratocasterze musi być prawdą. Nuta zagrana nieszczerze powoduje stres i frustrację. Zagraj jedną nutę, która jest wyznaniem prawdy, nieważne, jak trudna by była. Na stratocasterze po prostu się nie da kłamać.

Co za podróż to była, gdzie dalej z tego miejsca... Dalej się uczę, dalej zdobywam nowe narzędzia, ale potrzebuję chyba... muzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia